Berliński Jarmark Bożonarodzeniowy i Poczdam Maja Lipska,    22 grudnia 2022

Dnia 10 grudnia odbyła się wycieczka do Poczdamu i na Jarmark Świąteczny w Berlinie. Jak wyglądała ta wyprawa? I czy odwiedzenie jarmarku oddalonego o 270 kilometrów było warte pobudki o piątej?

Konferencja poczdamska w Cecilienhof

Naszym pierwszym przystankiem był pałac Cecilienhof. To właśnie tam w 1945 roku, od 17 lipca do 2 sierpnia, odbywała się konferencja poczdamska. Przy użyciu audioprzewodnika zapoznaliśmy się z jej przyczynami oraz samym przebiegiem. Przeszliśmy przez salę z okrągłym stołem. Obejrzeliśmy gabinety Churchilla i Trumana. Znalazł się nawet pokój umeblowany na styl kajuty statku.

Podano nam jednak nie tylko suche fakty historyczne. Mogliśmy posłuchać wypowiedzi sekretarzy i tłumaczy. Opowieść tych drugich urzekła mnie najbardziej. Według nich, tłumaczenie było pewną formą sztuki. Zapewne mieli rację. Gdybyśmy omawiali słowo po słowie, czy wydźwięk nadal byłby taki sam? Zastanawia mnie również, czy gdyby tłumacz wybrał tę wersję słowa, nie inną, czy wszystko potoczyłoby się tak samo? A może jak efekt motyla, zmieniłoby to kształt granic, które znamy dzisiaj? Decydowano przecież o losach milionów ludzi.

Bez trosk i kartofle

Myślę jednak, że nie jest to miejsce, ani czas na rozwodzenie się nad tym, w jak losowej rzeczywistości żyjemy. Czas na kolejny punkt programu. Po zwiedzeniu Cecilienhof udaliśmy się pod pałac Sanssouci, letnią rezydencję Fryderyka II Wielkiego. Pałac ten miał być dosłownie sans souci (z franc. sans souci - bez trosk). Fryderyk oddawał się tam sztuce, filozofii i książkom. Mówi się, że podczas swojego życia przeczytał ich ponad 2000! Wedle jego ostatniej woli pochowano go bez ceremonii, pośród ukochanych chartów. Do dziś grób składa się jedynie z kamiennej płyty nagrobnej.

A co do tego mają ziemniaki?
Na wspomnianej przed chwilą płycie leżą właśnie kartofle. To Fryderyk rozpowszechnił ich spożycie. Wydał nawet kilkanaście dekretów o nich, pod nazwą Kartoffelbefehl (nakaz ziemniaczany). Jeśli przypadkiem będziecie przejeżdżać obok Sanssouci, a w kieszeni trzymalibyście ziemniaka, nie wahajcie się rzucić go na grób Fryderyka.

Der Weihnachtsmarkt

Po Cecilienhof i Sanssouci został już tylko gwóźdź programu - Jarmark Bożonarodzeniowy. 10 godzin po wyjeździe, setka ósemkowiczów przechadzała się po słynnym Weihnachtsmarkt. Wybór posiłku mógł stanowić nie lada wyzwanie, od frytek przez gorącą czekoladę i schmalzkuchen, po nieco wytrawniejsze i bardziej miejscowe przysmaki. Nie mogło też zabraknąć sklepików z pamiątkami i ozdobami świątecznymi.

Ale czy było warto? Odpowiedź jest prosta: zdecydowanie tak! W gruncie rzeczy Jarmark w Berlinie wyglądał tak, jak każdy inny jarmark świąteczny. Tym, co go wyróżniało, nie było (drogie) jedzenie czy ozdoby świąteczne. Tak naprawdę to atmosfera uczyniła ten dzień takim wyjątkowym. Sam fakt bycia za granicą, próby porozumienia się z innymi w obcym języku są niezastąpione. Najwyraźniej z poziomem niemieckiego nie mogło być tak źle - każdemu udało się zamówić coś dla siebie (ja polecam Schmalzkuchen).

Maja Lipska